Wieczorem, jak zwykle, wróciłam z bratem z obchodów terenów sfory. Kto wie, może znaleźlibyśmy ojca...
**** Niestety, kolejna próba, skończyła się fiaskiem. Szasta poszedł do siebie, ja do siebie. Udało się znaleźć oddzielne jeskinie...oddzielne, ale obok siebie. Tuż obok. No cóż, to w sumie nawet dobrze. Położyłam się w kącie swojej jaskini, i westchnęłam. Nie mogłam przestać myśleć, o Lucky'm. Zwłaszcza kiedy byłam sama. Od czasu rozpadu tamtej sfory, zupełnie nie wiem, co się z nim stało. Co jeszcze bardziej mnie męczy. Koniec końców wiedziałam, że nie mam szans na miłość, a już na pewno na poznanie tak cudownego psa, jak Lucky. Myślałam, jak cudownie byłoby, gdyby i on tu dotarł. Bijąc się z myślami, w końcu zasnęłam. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz