- Jest świetna - odpowiedziałem
- Ciesze się, że ci sie podoba. A teraz wybacz ale muszę jeszcze załatwić kilka spraw. - Jasne, nie ma sprawy - powiedziałem Pożegnaliśmy się z Rosso. Wszedłem do swojej jaskini. Była duża i bardzo przestronna. Zebrałem trochę mchu i liśi aby ułozyć sobie z nich wygodne miejsce do spania. Gdy wszystko było już gotowe połozyłem się zmęczony dniem i zasnąłem. ***Następnego dnia rano*** Obudził mnie śpiew leśnych ptaków. Przetarłem oczy i wyszedłmem z jaskini. Przejrzałem wzrokiem wszystko co mnie otaczało. Przypomniałem sobie wszystkie wydarzenia wczorajszego dnia. Uśmiechnałem się i postanowiłem poszukać czegoś do jedzenia. Po niedługich poszukiwaniach zauważyelm małe stadko saren. Przyczaiłem się aby wyczuć najlepszy moment i wtedy zaatakować. Nim jednak zdązyłem cokolwiek zrobić całe stado spłoszyło się i zaczęło uciekać. Na szczęście zareagowałem dośc szybko. Udało mi się złapać jedną biegnącą bardzie od mojej strony. Zabiłem zwierzynę a gdy się posiliłem postanowiłem odszukać sprawcę całego tego zamieszania. Po chwili znalazłem leżącą sarnę. Była martwa. Zaa jej ciała nagle ktoś się wychylił. Szybko schowałem się w trawie. <Dokończy ktoś?> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz