Znudzony spacerowałem w nieokreślonym miejscu i rozmyślałem o wszystkim i o niczym. Nudy zżerały mnie od środka, trząsłem się cały. Nie wiedziałem co robić, szukać towarzystwa, czy ślęczeć w miejscu. Zdecydowanie to pierwsze.
Nie czekałem długo, zaraz wpadłem na tajemniczą postać. Wydawała mi się obca.
- Witam! - rzekłem lekko niepewnie.
Pies odwrócił się.
- Och, witaj, Rosso! - Uśmiechnęła się.
Zdziwiłem się.
- Em... - nie wiedziałem, co powiedzieć, żeby dowiedzieć się kim jest. - Jak ci się tu podoba?
- Bardzo, miło że pytasz! - Wyszczerzyła swoje bieluśkie kły.
Jedno pytanie, jedno jedyne pytanie... Ach, nie wiedziałem.
- No to... Te... Aa...
- Lukrecja - zaśmiała się.
- Agh, no tak, tak...
- Rosso? Coś się stało?
- Nie, nic. Wszystko w jak najlepszym porządku.
Lukrecja nie dała się do końca przekonać.
- ....
< Lukrecjo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz