Spojrzałam na psa i schowałam kły. Jednak nadal mierząc go wściekłym i pełnym grozy wzrokiem.
-Świat i tak mnie skrzywdził, więc jak może być pełen szczęścia i radości? Życie jest wielkim dnem i tyle. Dziwię się psom, ale i w pewnym sensie im zazdroszczę. Jednak mnie nie obchodzą już inni. Jak by to grzecznie mówiąc… mam ich gdzieś. Nikt się mną nie interesował. Nikt… dlatego teraz mi wszystko obojętne- odpowiedziałam i poszłam przed siebie.
Pies szedł ku mojego boku, co coraz bardziej mnie rozdrażniało.
-Mógłbyś już sobie iść czy rzeczywiście kochasz ryzyko?
-Może mógłbym sobie pójść- odpowiedział
-A więc sobie idź.
-Dla mnie nie jest ważna walka tylko zręczność w niej.
-Chcesz się przekonać że jestem dość zręczna żeby powalić dorosłego, dużego psa?- spytałam wrednie.
<Russel? Dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz