Dzień zapowiadał się słoneczny. Gdzieś w oddali odpływało stadko baranków, a lazurowe niebo znajdujące się nad głowami dodawało temu dniu piękna.
Biegłam na skos przez łąkę pełną psów. Ciągle na kogoś wpadałam. Przepraszałam w biegu i jeszcze bardziej przyśpieszałam. Gdzieś się śpieszyłam. Drogę dyktowała mi intuicja, a serce biło coraz szybciej domagając się adrenaliny. Nagle przede mną pojawił się niedźwiedź. Wbiegłam na niego. W odpowiedzi rozciął mi bok i pobiegł dalej. Nie zaczął jeść. Wstałam przednimi łapami, bo tylne zostały uszkodzone podczas ataku i musiałam je wlec za sobą.
Z powodu obficie krwawiącej rany szybko opadałam z sił i musiałam się zatrzymać. Zawyłam na pomoc. Przybiegł jakiś pies, lecz ja, przez czerwone plamy przed oczami nie byłam w stani zidentyfikować kim był. Gdy był już przy mnie straciłam przytomność.
(Jakiś przedstawiciel płci przeciwnej?)
sobota, 12 października 2013
Od Nancy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz